Bardzo lubię poznańskie koncerty w Sali Ziemi i auli UAM z prostej przyczyny, artyści występują tam blisko publiczności, na wyciągnięcie ręki. Możliwy jest wręcz kontakt wzrokowy i jeśli artysta ze sceny coś mówi do widzów, mam uczucie, że przemawia właśnie do mnie :) Czy w jakiejkolwiek arenie lub na stadionie, gdzie na koncert przychodzi kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy osób, atmosfera może być równie kameralna? Oczywiście, że nie.
Przy wejściu do Auli Uniwersyteckiej powitał mnie skromny plakat piosenkarki, a na "bramce" zwyczajne sprawdzenie biletów bez obmacywania mojej torebki i kieszeni - to lubię. Zasiadłam w wygodnym krześle i spodziewałam się spóźnienia artystki, ale tu miłe rozczarowanie, bowiem Imany z szacunku do fanów wyszła tylko kilka minut później. Na początku zażartowała, że sala przypomina jej kościół, a ona sama czuje się jak minister. Zaśpiewała przepięknie wszystkie znane i mniej znane utwory, opowiedziała o nowej płycie i krótko przedstawiła wzruszającą historię Afryki na przykładzie swojej babci, która straciła większość dzieci.
Przyznam, że nigdy dotąd nie słyszałam, by kobieta miała tak niski głos, a na żywo to odczucie było jeszcze spotęgowane niskotonowymi głośnikami. Imany w trakcie koncertu zeszła ze sceny i śpiewała wśród widzów chcąc nas trochę rozruszać, co w Poznaniu zwykle idzie dość opornie - jesteśmy grzeczną widownią. Pod koniec koncertu jednak wyraźnie poprosiła nas o podejście pod samą scenę, więc mieliśmy ją na wyciągnięcie dłoni.
Przyznam, że nigdy dotąd nie słyszałam, by kobieta miała tak niski głos, a na żywo to odczucie było jeszcze spotęgowane niskotonowymi głośnikami. Imany w trakcie koncertu zeszła ze sceny i śpiewała wśród widzów chcąc nas trochę rozruszać, co w Poznaniu zwykle idzie dość opornie - jesteśmy grzeczną widownią. Pod koniec koncertu jednak wyraźnie poprosiła nas o podejście pod samą scenę, więc mieliśmy ją na wyciągnięcie dłoni.
Nigdy nie byłam jej wielką fanką, ale klasa jaką pokazała na tym koncercie sprawiła, że patrzę na Imany zupełnie inaczej. Nie obruszała się nawet na denerwujące lampy błyskowe, była tego wieczoru królową sceny o wyglądzie Kopciuszka. No i jeszcze na koniec dodam, że pokazała nam swoją grzywkę, co nieczęsto widać na jej teledyskach.
Miejscówka: Poznań
Płaszcz: Desigual
Kozaki: United Colors of Benetton
Ten koncert rozpoczął jej trasę koncertową, po dwóch latach przerwy. Widać, że zyskała sobie fanów nie tylko w Poznaniu ;)
OdpowiedzUsuńTak, w Poznaniu była już dwukrotnie, a bilety na jej występ rozchodzą się jak ciepłe bułeczki
UsuńZazdroszczę, że tram bylas! ;)
OdpowiedzUsuńautographsandthoughts.blogspot.com
tam*
UsuńPolecam następnym razem, gdy Imany przyjedzie do Polski.
UsuńNa spektaklach teatralnych w Poznańskich teatrach jestem w miarę częstym widzem, jednak na koncercie w Sali Ziemi czy auli UAM nigdy nie byłam, myślę, że gdy będzie coś ciekawego to na pewno tam zawitam :)
OdpowiedzUsuńW Sali Ziemi (Międzynarodowe Targi Poznańskie) byłam na równie ciekawym koncercie Katie Melua. Sala jest duża z jednopiętrową widownią i nowoczesnym designem. Posiada boczne podświetlenia ledowe, które nadają jej trochę kosmicznego wyglądu.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę - chętnie wybrałabym się na taki koncert :)
OdpowiedzUsuńImany była w Polsce już kilka razy, zapewne przyjedzie ponownie :)
Usuńz chęcią wybrałabym się na taki koncert :D
OdpowiedzUsuńmoże zajrzysz?
Gabrielle-klik!
Oczywiście zaglądam od razu :)
UsuńNigdy nie byłam na żadnym koncercie. Jedyny jaki mogę zaliczyć do takich eventów to udało mi się być na szantach :) Wrażenia były niesamowite. Chciało się śpiewać, chciało się tańczyć... chciało się szaleć do białego rana :)
OdpowiedzUsuńA ja nie byłam na szantach! Jako dziecko uwielbiałam szantową piosenkę "John Kanaka" 😃 Jeśli pójdziesz na następny taki koncert, to może też się wybiorę.
UsuńAle zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńhttp://little-maddie.blogspot.com
:) Imany pewnie jeszcze przyjedzie do Polski
OdpowiedzUsuń